piątek, 21 grudnia 2012
sobota, 1 grudnia 2012
wiadomość o zamknięciu świata
ścierają się płyty przesuwają fronty
narastają grzmoty i trzaski
świat ogarnięty paniczną muzyką
ocean przecieka przez pustynne piaski
kaktusy kwitną nocą ten jeden raz w życiu
ich żarłoczne piękno znika w dzikim szale
grzechotnik błyszczy niczym węgorz
jednak przestał szeleścić i nie wije się wcale
cisza
w eterze zmieszana ze słabnącą falą
poszukuje końca
sobota, 24 listopada 2012
niedziela, 18 listopada 2012
Wiosna
w drewnianym kościółku
tam na górce
za ogromnymi drzwiami
czekasz stęskniony
szeptaniem
westchnieniem
śpiewem
proszę
pobłogosław mi Panie
wiosenną radością
spokojnie rozkwitam
jak kaczeńce
jak źdźbło trawy pierwszej
z kluczem ptaków frunę
lekko
kołyszę się
szybuję po niebie
jak promyk na wietrze
ostatnia łza
zmniejszają się
odległości
maleją dystanse
spłaszczają orbity
jeszcze tylko to co w
nas trochę nasze
a poza nami
poniedziałek jak
piątek z pauzą na week i end
hamuje uczucia
odziera pragnienia ze wstydu
każde choć nagie to
sięga do słońca
ciepło i światło
nie po to by ogrzać
stopy rozpogodzić czoło
w tej atmosferze
zbryla się
świadomość jak meteor
wypala się dusza
wypada z ciał
nic
już nie krąży
normalnie
w linii prostej spada
jak kropla
deszczu
ginie
.
plany na przyszłość
może powinnam wyjechać do Grecji
ale tam teraz taki kryzys
słońce się oddala
a tobie coraz bliżej
(tak mówisz) do spokojnych plaż
czekasz już tylko na bilet w
wieczną stronę
pędzę wciąż jak szalona
lecę po świeże bułki z rana do pracy potem na badania
wieczorem spokoju
szukam w stęsknionym domu
i wcale nie wiem gdzie znika
skurczony czas
może bawi się w chowanego leży pod poduszką
poczekaj znajdę cię szalony
upiekę pyszną szarlotkę zaraz zaparzę zieloną herbatę
pogadamy nareszcie o
tym co nas cieszy a nie boli
ten jeden raz usiądźmy
przy dębowym stole
w zdumieniu zapatrzmy się w siebie
przed podróżą
tv noir
szklanym okiem widzi pełno końców świata sodom i gomor
dostrzega ogień piekła rozpętanego przez pomyleńców
łapie w stopklatkę wybuch bomby podłożonej na stacji metra
intensywnie przerywa włączające się do akcji reklamy
uspakajające błękitem oceanu przesłanym w ofercie biura
podróży
w pakiecie wraz z tsunami wstrzymuje loty i oddechy
potem już tylko bezkarnie rozpływa się na umytą podłogę
fot.Irena Tetlak |
La Flamenca
Miłość jest wszystkim co mamy
i wszystkim czego nam potrzeba
a gdy zabraknie kogo
kochamy
to serce dumkę w nas
śpiewa
Miłość wszędzie jest taka sama
nawet tu na Calle San
Fernando 54
w falbanach emocji gości
w Taberne del Arte „La Flamenca”
Gdy śpiew kochanka ją budzi
rozchyla wachlarz pragnień
obcasem ogień rozpala
w barwach namiętności
wiruje
Ach ta jej koronkowa
sukienka
wtorek, 13 listopada 2012
![]() |
fot.Irena Tetlak |
błękitny skrzypek w Thyssen-Bornemisza
jak baletnica wiruje lekko na palcach
wspina się po cyrkowej cienkiej linie
by nie zakłócić dziecinnej radości
młody byczek wciąż marzy o pięknej dziewczynie
koloryt obrazów w dźwięku wyśniony
kusi płomiennym bukietem i białym welonem
witebska opowieść wabi czarem
korzenie sięgają bruku krzyża i obłoków
wiatr rozwiewa pejsy
zdejmuje kapelusze
poezja przemyka madryckim bulwarem
mieszają się dwa światy
w siódmym niebie Bella z Chagallem
falują wolnością wieczni kochankowie
a niebieskie skrzydło z zegarem
stoi jak wryte
bo nawet czas dziś tutaj stanął na głowie
by nie zakłócić dziecinnej radości
młody byczek wciąż marzy o pięknej dziewczynie
koloryt obrazów w dźwięku wyśniony
kusi płomiennym bukietem i białym welonem
witebska opowieść wabi czarem
korzenie sięgają bruku krzyża i obłoków
wiatr rozwiewa pejsy
zdejmuje kapelusze
poezja przemyka madryckim bulwarem
mieszają się dwa światy
w siódmym niebie Bella z Chagallem
falują wolnością wieczni kochankowie
a niebieskie skrzydło z zegarem
stoi jak wryte
bo nawet czas dziś tutaj stanął na głowie
piątek, 9 listopada 2012
fot.Irena Tetlak |
oniryczny poranek
nad gorącą filiżanką znaki
zapytania. krążyły w rytmie smooth.
ledwie dotykały codziennych spraw,
czarna kawa działała jak przytulenie.
redaktorka w tv powiedziała jestem
szczęśliwa. zabiła raka siłą woli.
ciśnienie poszło w górę. pogoda
ducha w nadmiarze. we mnie
gejzery optymizmu, esy floresy.
fruwałam.
czwartek, 8 listopada 2012
poniedziałek, 5 listopada 2012
fot.Irena Tetlak |
gdzieś tam nad Adriatykiem
szczyty i pagórki porośnięte lasem
magnolie smukłe jak strzeliste tuje
a obok liście laurowe na wyciągniecie ręki
pojawiają się czasem
pinie jak stoły na wysokich nogach
z bogactwem nieba na zielonym blacie
w ich cieniu bielą się kolumny
z utraconym dachem
wśród historii wykutej w kamieniu
zachwycają jak białe róże
w ogrodzie westalek niewinność
i zapach snujący się po murze
opodal zwrócone ku słońcu akanty
cieszą oczy
białe, różowe, fioletowe
ogromne kuliste oleandry
soczyste kaktusy
agawy jak przecinki w zdaniu
zjawiają się wypielęgnowane starannie
winnice i oliwkowe gaje
dojeżdżając do miasta
na balkonach rozkwita barwami
trzepoczące na wietrze pośród pelargonii
pranie
tyle piękna w koło i jeden smutek
wybrał sobie palmy
a one bezbronne, nagie
stoją jak wbite w kanał pale
tracąc swe przepiękne pióropusze
to coś zżera je od środka
aż wyssie z nich dusze.
fot.Irena Tetlak |
Jabłonie
zrywając stokrotki chabry i kąkole na zielonej łące
splatały ręce włosy i wianki pachnące biegały beztrosko
wkoło malinówki rosnącej niedaleko koszteli chowały się słodko za pnie
wskakiwały na huśtawkę bujały się wysoko by sięgnąć korony
choć w rękach jeszcze wiśnie i napęczniałe maliny tryskające soczyście prosto z krzaka
napełniały całe garście podrapane agrestem z babcinego chruśniaka wybiegały
klaszcząc w dłonie kręcąc się jak frygi bo sad był ich teatrem
oczami uśmiech dzieliły bez słowa zwyczajnie iskrzyły na migi
rozgrzane słońcem zabawą melodyjnie deklamowały sobie wiersze
a z umorusanych sokiem buzi radośnie rozbrzmiewały strofy :
wiosna, wiosna idzie radosna
pachnące kwiecie rzuca po świecie
za nią dziewczyna
kroczy
każda po kilka dorosłych zdarzeń pobiegła w swą stronę
po latach znów wiersz się plecie tym co mają w sobie
jedna drugiej podpowiada słowo po słowie
bo owoców sie nie zapomina z tamtego ogrodu
powraca pyszny smak aż słodycz czuję się w ustach
i zapach wielobarwnych kwiatów znów nęci
bukietami tkanymi jak w folkowych chustach.
fot.Irena Tetlak |
Woody Allen był w raju przed detektywem*
wczesnym czerwcowym popołudniem 2011 roku we Florencji
gdy spotkałam się z Dante Alighieri też zapomniałam języka w gębie
a mogłam mu powiedzieć, że Włosi go uwielbiają- teraz tak sobie myślę
smażąc racuszki z jabłkiem i śliwkami
dobrze też pamiętam jak Michał Anioł uniósł mi oczy ponad sklepienie
gdy drżącymi dłońmi sięgałam ledwie stóp Dawida
jestem Rzeźbiarzem powiadał i kochał fach nie mniej niż Rodin -tak myślę
sobie smażąc racuszki z jabłkiem i śliwkami
dlatego wiem jak się czułeś Gil* o północy w Paryżu
konwersując z Hemingwayem jak równy z równym mimo różnicy wieku
miałam wówczas podobne skojarzenia i głupią minę
a teraz tak sobie myślę jedząc racuszki posypane cukrem pudrem
niesamowita podróż - masz wyobraźnię człowieku.
* postaci z filmu Woody Allena O północy w Paryżu
po drugiej stronie (Atocha)
vis a vis sklepiku z kolorową włóczką
markowy sklep z puszystymi dywanami
a na szarym betonowym chodniku kłębią się nerwy
to jakiś dziwaczny zbieg okoliczności
dotknięci kryzysem wiją się jeden za drugim
jak splątane nitki wełny szukają wyjścia
oczekują na pokrzepienie
od rana w kolejce do Santa Cruz
przychodzą po paczki
jak do świętego mikołaja
nie nazywają się żebrakami
ten stan dotyczy zbyt wielu
ale to nie oni mają pakiet kontrolny
(paradoksalnie)
chyba na szczęście dla siebie
fot.Irena Tetlak
Atocha - skąd dokąd
biegnie w dwu kierunkach
przecina Paseo del Prado
raptem wskakuje do pociągu
ave odwracam się i nadal biegnie
słyszę jej wesoły gwar
jak pozostałe zatrzymuje się ledwie na sjestę
choć dudni głośnym echem
niedawnym stukotem młota pneumatycznego
rozrywającym jej powierzchnię
dźwięczy piskiem opon i klaksonów
na oślep świdrującym ciszę
za zamkniętym oknem
odpoczywam
fot.Irena Tetlak |
Anick wciąż tańczy w teatro real
światłoczułymi dłońmi
nalewa herbatę do filiżanki
gładzi tiulowe fałdki
przysiada obok okna
na plaza de isabel płynie czas
wstrzymuje się między
polotem a gestem
niczym porcelanowa lalka
wkomponowuje się zgrabnie
w scenerię pełną bibelotów
lustrzane ściany pokoju absorbują
słońce urodzone do tańca
utrwalone blaskiem flesza
balet i baletnica
i dekady w albumach
a jej stopy jak wieża eiffla
wsparte na szpilkach
unoszą
w podniebnych piruetach
Subskrybuj:
Posty (Atom)
poproś o wiersz poetę piękne są te wrześniowe dni słońce zaklęte w nawłoci na płocie suszy się wianek ziół z łąki i złoci się już ni...
-
Krajobraz zimowy _Tryptyk we wnętrzu mojej pracowni z widokiem za oknem , który sprzyja zimowej tematyce :)