niedziela, 22 grudnia 2013



kolęda hej kolęda

choinka rozświetliła dom
na czubku błyszczy gwiazdka
obiecana Celinie latem

na grudniowym niebie
rozpływa się miłość
jak na języku biały opłatek

płyną zewsząd życzenia
w kominku jasny płomień
rozpala wyobraźnię

mrugające iskierki
jak w bajce
zażegnują wszystkie waśnie

ŻYCZĘ  RADOSNYCH ZDROWYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA !
foto własne Irena Tetlak

niedziela, 15 grudnia 2013





nauka latania

nie w pełnym słońcu
a w kluczu łatwiej
rozpościerać skrzydła
aż po widnokrąg

dofrunąć tam gdzie nie widać
białych samotnych żagli
i pozostać
naiwnym jak dziecko

sobota, 26 października 2013



koty i koguty

pod uliczkami ryskiej starówki
zastygła stara rzeka
czasami jeszcze fryga
krąży po placykach
wije się niczym muzyka
i łasi jak kotka
a kot grzbiet napina i wita
z daleka widoczny
kogut na wieży kościoła
pieje i jak sięgnąć okiem
falują na płótnach obrazy


Ryga- fot.Irena Tetlak

wtorek, 22 października 2013



 październik

jak ogień z gardzieli smoka
szalony płomień w czerwieni i żółci
rdzą zżera ostatki lata
obnaża konary
ukazuje oczom  nagość
jesienny  wiatr liście goni wąwozami
resztki nastroju wymiata
jedynie orzechy całe jeszcze
przypominają o sile życia

sobota, 28 września 2013



paryskie impresje

popijane deszczem croissanty
zapamiętam mgliście
jak atmosferę deptaka pod wieżą Eiffla

zroszone różnobarwne pejzaże
malowane w mojej głowie
niczym na płótnie zwilżonym Sekwaną

wciąż oczekują nasycenia ledwie tknięte
delikatnie spięte dwoma przęsłami
mostu którego nie było w przewodniku



fot. Irena Tetlak

poniedziałek, 19 sierpnia 2013



szukanie perspektywy

Celina twierdzi: wakacje nie istnieją
jest ciągła gonitwa za spokojem
za motylem
za kawałkiem miejsca na plaży
potem to już tylko uciekanie
przed wrzawą
przed tęsknotami
odnajdywanie śladów dzieciństwa
– w ruinach na piasku
odgrzebywanie wspomnień  

jedynie na fotografiach milczymy
dbamy o relaks
zatrzymujemy czas

(sierpień '2013 )

piątek, 9 sierpnia 2013

                                          fot.Irena Tetlak

Estonia _Eesti...mój najnowszy wiersz z tegorocznych wakacji


Eesti 

pachnąca szyszkowym lasem
otulona wiatrem
wielobarwna i dzika jak łąka
to znów surowa i skromna
wyłania się z wody syrena
gdy fale cumują przy głazach
skale - podobna
śpiewa aż po fińskie fiordy
a Tallinn niczym morska latarnia
czerwone dachy i strzeliste wieże
w sieci rzek tworzą naturalne obrazy
– gruntowane mgłą nadbałtyckie ordy

(sierpień 2013)


na język estoński - przekład autorstwa - Arno Alumae

Eesti

käbimetsalõhnane
tormituultekaisune
kirev ja metsik kui aas
karm ent häbelik taas
näkina kerkimas veest
randuva laine ees
kaljule sarnane
fjordidelt kajava lauluna
Tallinn kui majakas rannal
verevad katused, tornide nooljus
jõgede muster ja maastiku kordus
– kuskil seal udus on iidseimad ordud

poniedziałek, 29 lipca 2013

czwartek, 27 czerwca 2013


Miałam przyjemność uczestniczyć  25.06.2013r. w Turnieju Jednego Wiersza o Laur Burmistrza Łomianek - mój wiersz pt. "Popielec" zdobył wyróżnienie...otrzymałam je wraz z uściskiem dłoni od Ernesta Brylla - Przewodniczącego Jury...miałam ten zaszczyt :)

GRATULACJE dla Wszystkich Laureatów oraz w szczególności dla Radosława Jurczaka Zwycięzcy  Turnieju Jednego Wiersza  o Laur Burmistrza Łomianek Tomasza Dąbrowskiego

 za wiersz „Algebra słowa”:



Algebra słowa
To zupełnie jak życie w światłowodzie. Puls
który wyczuwa się wszystkim oprócz ciała.
Trzepot terenu, kręgi zataczane
wokół poznania światła, ale nigdy.
Tak chyba muszą czuć się informacje
przekazywane kablami. One
nie istnieją, bo z czego miałyby się
składać, lecz istnieją. (bo coś jednak
tam jest, wleczone przez pustkę) Może
zderzają się ze sobą, potem eksplodują
cicho. (z pewnością to właśnie robią, jak
spojrzenia nieznajomych oraz sny kochanków
śpiących za blisko siebie, tej sztuczki nauczyły
się od cząstek elementarnych) Niezależnie
od tego – jest coś, co przypomina
życie w światłowodzie, trzepot mózgu, lecz po co
nazywać to. Jak gdyby istniało.

Radosław Jurczak

...podaję link i skopiowany tekst oraz fotografie ze strony Domu Kultury w Łomiankach  :

http://kultura.lomianki.pl/index.php?dc=428

"

[obrazek]

Warszawa,  dn. 25.06.2013r.

Protokół z posiedzenia Jury Turnieju Jednego Wiersza
 o Laur Burmistrza Łomianek Tomasza Dąbrowskiego

Jury Turnieju Jednego Wiersza o Laur Burmistrza Łomianek Tomasza Dąbrowskiego w składzie:

1. Ernest Bryll – przewodniczący Jury
2. Zbigniew Milewski – członek Jury
3. Stefan Jurkowski – członek Jury

postanowiło przyznać

1. Laur Burmistrza – I Nagroda w kwocie 700 zł za wiersz „Algebra słowa” dla Radosława Jurczaka



2. Dwie Nagrody II po 500 zł :
- Zbigniew Mysłowiecki – Pamięć Piotra (F.) - Poety
- Marcin Świetliński – Naprzód

3. Trzy III Nagrody po 300 zł
- Natalia Malek – Nie tylko problemy osobiste
Michał Choroś – Baterii zasób
Przemko Janiszko – Wór gar pryzmy – wulgaryzmy

4.  Cztery Wyróżnienia po 100 zł
    - Marcin Miksza – Z oddali
    - Katarzyna Kochańska – Płynne granice
    - Irena Tetlak – Popielec
    - Paweł Łęczuk – Marylka jedzie do babci

Nagrodzone wiersze
Paweł Łęczuk
„Marylka jedzie do babci”


Marylka jedzie do babci. Chce nauczyć się
tańca. Zostawia w progu śledzie, makarony
i strach przed ciałem. Babcia odkłada laskę,
znajduje płytę szostakowicza, zdejmuje laczki.
Nieufna Marylka widzi jak waltz no. 2
odwija z niej starość. Raz dwa trzy. Tańczą już obie.
Jak dwie małe dziewczynki.


Irena Tetlak
„Popielec”


Świat nie rozpada się całkiem, lecz po kawałku.
Meteoryty spadły z wielkim hukiem. Wczoraj
tuż obok przeleciała gigantyczna planetoida.

Koniec świata (nie bawią już gwiezdne wojny,
bo któż spodziewał się,  że tak realnie będzie)
to nie film. W poniedziałek abdykował papież.

Włączył się noktowizor. Zgodnie z fizyką jasny
grom strzelił z nieba. Doładował energią gasnący
świat. Bóg – z natury miłosierny – zagrzmiał.


Katarzyna Kochańska
„Płynne granice”


Wszyscy myślę,
że jesteśmy parą.

A my jesteśmy
ciałami stałymi

w uczuciach.



Marcin Miksza
„Z oddali”

są obrazy, których miasto nie zobaczy
gałąź drapiąca kota po lewym uchu
dziecko
szukające w pustym rękawie czyjegoś dotyku

przypatrując mi się jak domokrążca zobacz siebie
w tym dziecku; ta złość rzucająca ci się w ramiona
pochodzi z tego podwórka na, którym mieszkałeś
chłoń zapach : swojskich rozmówek między drzewami
w, których płynie żywica lepka jak ślina
przytul to dziecko pogodnie

jakby cię musnął
letni deszcz.


Natalia Malek
„Nie tylko problemy osobiste”


Ale i to, że miała,m wiersz, o którym wiedziałam, że umiera,
i nie zaradzę temu, jak nie zaradza się odnawianiu
mostów na Sprewie ani niepokojącym sygnałom

zza granicy – na którą się z własnej woli,
być może na wakacje, być może z partnerem,
(nie po to, by go porzucić, lecz aby sprawdzić,
jak wobec porzuconego zachowują się celnicy i sklepikarze) -

sprawiło, że skorzystałam z prawa,
z którego wielu chce korzystać. Lecz mi udało się lepiej,
a lepiej to chyba wariant słowa lekko,

takiego dotyku, który nie pozostawia sinych śladów,
takiego powietrza, które nawet nie omiata płuc.


Michał Choroś
„Baterii zasób”


Szesnaście wersów zaczyna swą drogę, idzie ich wielu przyjacielu żegnam się z nimi jak żegnali egipscy bogowie zaczynam tutaj teraz opowiem wam po słowie

Warszawa przybita pion bo Bielany tam była moja szkoła wzrasta renoma gdy mówię i
zaczynam, szpital Warszawa Bielany, tam urodziła mnie mamina bez kitu i bez famy,

Łomianki moja okolica nikt spoza się nią nie zachwyca, wiadomo u każdego jest granica
siadam do biurka napisze jaka jest moja ulica

a podwórko dzielnica to jest Sadowa od sadu prawdopodobnie przyjęta nazwa, taka jest tu
jazda wszyscy chodzą na fazie bo się najedli grzybów więc mówię na razie

i w razie ewakuacji wciśnij enter a znajdziesz się na stacji, paliwa rakietowego opowiadam
Ci kolego więc tego zapnij czapkę i pasy.

Startuje jestem bez kasy, ale asy ja też trzymam trochę masy, balas balasy odpalam bal i liczę na lepsze czasy, rymów płynące jak flow lecące na wczasy.

Może uda się lub nie a kto wie, lecz prawda jest taka że spróbuję tego chcę, życie mam jedno, i to nie jest witaj w klubie tylko siadaj zrozum że

urodziłem się też to masz też to czujesz więc wiesz, zapisuje to jak skryba, tak się chyba ten koleś nazywa, strażnik czasu co opowie o tobie kiedy wyczerpiesz swój baterii zasób.


Przemko Janiszko
„wór gar pryzmy – wulgaryzmy”


W dole rwać rabarbar i nać, pierwiastki pod lupę brać
krwawić, stawić, pryszcze dławić przypierwszorzędnić
w dorosły świat i urwać z tego wcześniejszą emeryturę
a zaoszczędzony czas, spuścić w samopas niech gna w las
gdzie miejsce starego grzyba, niech go tam przydyba jakaś
dzika ryba i zje go na strzępki – dobry połów bez wędki.

Takie oto pogawędki język jeszcze całkiem giętki
wtłacza w nas schemat, jak powietrze w dętki
a jedyny jego atut to jest czas, w którym dawno temu wlazł
jak w wielkie gie, więc szczęść mu w barze, bo czas pokaże
że nie zawsze ma racje, bo można przecież zjeść kolacje
gdy się wstało rano, bo można przecież przed snem
śniadaniowe wysiorbać kakao.

Ile ludzi tyle pojęć, oszczędź swój oralny oręż, bo człowiek
to nie pryzma z gnojem, człowiek to pryzma urojeń, wór na
kości, garnek myśli, definicji nie uściślisz, choć kolejny
leci wiek więc leciwiec ozór legły, więc odleciał nie licząc
razó, ten latawiec utkany z wyrazów.



Zbigniew Mysłowiecki
„Pamięci Piotra (F.) - poety


I.
(koszula)
postanowiłem złożyć Ci hołd -
w jedyny sposób jaki potrafię
to znaczy kupić „ćwiartkę” w „blaszaku”
i wypić na przystanku 222
patrząc na Twój balkon

gdy już wypiłem połowę
jezdnię przeciął w niedozwolonym miejscu
jakiś menel w Twojej koszuli
którą tak lubiłeś

szedł do „blaszaka”

widocznie rodzina
zaczęła już wyrzucać
rzeczy po Tobie...

II.
(balkon)

stoję na balkonie w Galerii Piecowej -
kiedyś paliliśmy na nim i świeczkę dla Kaśki
dziś po raz pierwszy zapaliłem dwie

wiatr wciąż gasił płomyki...

paliłem papierosa i modliłem się abyś
stanął obok i powiedział „DAJ FAJKE”

nie stanąłeś...

III.
(pogrzeb)

czwarty kwietnia a śniegu po kolana
i jeszcze prószy

beata – laura powiedziała że stoisz
za jakimś drzewem i się śmiejesz
z nas tu zgromadzonych
że zimno choć wiosna i śnieży
i że w urnie jesteś taki...
niewymiarowy sypki jak śnieg

klecha zrobił swoje i odjechał
meleksem w siną dal plebanii

trzeba złożyć kondolencje
i oddalić się pójść poszukać
a tym śnieżnym zamęcie STACHURY -
leży niedaleko...


Marcin Świetliński
„Naprzód”

wczoraj szedł Chmielną
starszy już trzeźwy gość
w czapce jakże schludnym ubraniu
w tej dzielnicy nie widywany często
jak słynny Roman
chociaż zdążający
nie patrzył w oczy
idącym zwalniał krok
a wzbudzał podziw
czymś
nikomu nie było jasne
co miał pod czapką
ukryte w cieniu
i łagodności twarzy

toboły w żylastych dłoniach
z towarami
wymienialnymi na waluty
inne dobra użyteczności
publicznie nie można
po trzecim mu wszystko jedno
czy czwarte bywa
na piąte nie stać

a więc na głowie
czapka
w niej dla jasności dwa
jednorazowe widelce z plastiku
sterczące naprzód
i nóż
"

To cieszy mnie ogromnie, że debiutancka książka pt.LILAK  jest czytana.Cieszy również bardzo, że odebrałam szereg pozytywnych komentarzy na Facebooku gdzie głównie komunikuje się... ukazały się również pozytywne opinie na temat książki i wierszy na innych portalach :

Roma Jegor o Lilaku : http://www.poezja-polska.pl/fusion/forum/viewthread.php?forum_id=31&thread_id=1612

Jan Henryk Cichosz po lekturze mojego tomiku pt. Lilak napisał na swoim blogu tekst pn.Zaczytany w zapachu lip, słońcu i deszczu...- dziękuję ,poniżej można zapoznać się z jego treścią pod adresem :

http://janhenrykcichosz.blog.onet.pl/


Joanna Fligiel w dziale Twórczość na portalu Śląskiej Strefy Gender zamieściła kilka słów o mnie i kilka wierszy z tomiku pt. Lilak  , które spodobały się jej najbardziej - to bardzo miłe :) poniżej link :

http://www.gender.pl/readarticle.php?article_id=317

sobota, 22 czerwca 2013



od czerwca do czerwca

mierzymy wzrokiem
uśmiechy
zza sterty codziennych spraw
podglądamy
czas
na swoich twarzach

scałowujemy z ust
truskawkowy mus

wtorek, 11 czerwca 2013

Stefan Jurkowski -kilka słów o tomiku pt.Lilak - w Gazecie Kulturalnej

Zapraszam do lektury GAZETY KULTURALNEJ nr czerwcowy :

http://www.gazetakulturalna.zelow.pl/index.php/biezacy-numer-3

Stefan Jurkowski "Zabawa w berka" str.14
http://www.gazetakulturalna.zelow.pl/images/stories/pdf/6_2013_14.pdf

Witryna_Poezja str 23
http://www.gazetakulturalna.zelow.pl/images/stories/pdf/6_2013_23.pdf





Roma Jegor - kilka słów o tomiku pt. Lilak

http://www.poezja-polska.pl/fusion/forum/viewthread.php?forum_id=31&thread_id=1612


"Brałam do ręki tomik Ireny Tetlak z lekkim wahaniem. Tomik „Lilak”, przypomnę, że  debiutancki, prezentuje się słonecznie. Na okładce – kwitnący bez i fragment domu, takiego swojskiego, wykończonego drewnianą jasną boazerią. Przychodzi na myśl wyraz „sielanka”. Ale to tylko pozory, bo w tomiku tym jest, po słońcu, bzach i półcieniach, również deszcz i ulewa.
W poezji Ireny Tetlak znalazłam to, od czego tak daleko czasem odchodzimy zaczadzeni poezją. Poszukujemy mocniejszych fraz, obrazów bardziej krwistych, zaskakujących porównań i wrzenia. W „Lilaku” wszystko jest czyste, zwyczajne, proste, a przecież również  bywa i tam pochmurnie, skomplikowanie, niepięknie.
To książka o kobiecie,  która umie być, zachwycać się urokami obcych miast, ale patrzy też najbliżej i wie, że „urok wiosny nie daje się złapać jak zwykła deszczówka”, a „czarna kawa działa jak przytulenie"(...)

(...)Irena Tetlak nie tylko opowiada,  podsuwając nam piękne przestrzenie i obrazy. Pokazuje też wady życia i jego porażki. Potrafi wprowadzić nas w świat uczuć, znajdując sposób na przekazanie swojej wrażliwości jasno, prosto, zwyczajnie, bez patosu i „czarowania” czytelnika. Zwyczajnie, jak robi to lilak – czasem nagi, czasem zielony, a czasem skąpany w zapachach i barwach, które tak kochamy.

Podsumowując - uważam debiut Ireny Tetlak za bardzo udany i przewiduję, że tomik „Lilak” znajdzie swoich wiernych czytelników.

                                                                                              Roma Jegor

6 czerwca 2013, w Mikołowie – Kamionce.



(„Lilak”- autorka Irena Tetlak – wydany przez Wydawnictwo Autorskie Andrzej  Dębkowski)"

niedziela, 9 czerwca 2013



wyrazy twarzy

w słonym strumyku
płyną po policzkach
a gdy nie słone - rozkwitają
leciutko zmrużone w słońcu
bogate w endorfiny

nocą gdy kot przez sen mruczy
i pies układa się miękko obok
w kształcie księżyca
kryją się w ust kąciki
szkicują z talentem kreski
czasem stawiają do pionu
brwi - dwa myślniki
drążą jak śliwkę
wyłuskują pestki
i marszczą
lub lepią niczym z gliny

kopiują na pergaminie
- emocje i miny

wtorek, 4 czerwca 2013


Tomik wierszy pt. Lilak
Autor : Irena Tetlak
Wydawca  :
Wydawnictwo Autorskie Andrzej Dębkowski
ISBN- 978-83-937236-0-7
Rok wydania 2013

niedziela, 26 maja 2013

matka

ponad wątpliwości
bez wahania
dzieli wszystko na serdeczne części
rozdaje jak kromki chleba codzienne
pozostawia sobie jedynie okruchy

roztropnie
na zaczyn

wtorek, 21 maja 2013

SPOTKANIE AUTORSKIE  IRENY TETLAK 
17 maja 2013 _debiut _ tomik pt. LILAK
Prowadzenie -  Bożena Kaczorowska
 w Studio Art & Cafe w Warszawie ul. Popularna 62 A



































DZIĘKUJĘ  ZA TAK LICZNE PRZYBYCIE WSZYSTKIM, KOCHANI ORAZ ZA WSPANIAŁĄ, NIEPOWTARZALNĄ ATMOSFERĘ, KTÓRA TOWARZYSZYŁA NAM PODCZAS SPOTKANIA
A PIOTROWI STAPIŃSKIEMU ZA PIĘKNĄ OPRAWĘ MUZYCZNĄ

DZIĘKUJĘ JEDNOCZEŚNIE ANDRZEJOWI DĘBKOWSKIEMU REDAKTOROWI I WYDAWCY MOJEJ KSIĄŻKI pt. LILAK , KTÓRA BYŁA NAJWAŻNIEJSZA TEGO WIECZORU :)
DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM, KTÓRZY ZAUWAŻYLI MÓJ KSIĄŻKOWY DEBIUT ZA PRZESŁANE  GRATULACJE -  POZDRAWIAM SERDECZNIE :)
ZA PIĘKNE FOTOGRAFIE  DZIĘKUJĘ ARKOWI ŁUSZCZYKOWI I MARKOWI  ZAWADZIE :)

sobota, 11 maja 2013



Zapraszam na Spotkanie autorskie oraz  do lektury tomiku wierszy
pt. Lilak

W swojej poezji Irena Tetlak stawia wiele pytań. Poetka nie podaje jednak na nie gotowych odpowiedzi. Dramatyzm widoczny w jej poezji nie bierze się z pytań i odpowiedzi, ale po
prostu z prawdy.
Ta poezja uczy nas, że cicha mądrość potrafi być ostrzejsza od histerycznych ciosów głośnych moralistów. (…)W tomie znajdujemy wiersze, które wywołują w czytelniku głęboką refleksję nad życiem i przemijaniem(…)Irena Tetlak tworzy poetycki świat, w którym, jak w życiu, bohaterowie – niby zwyczajni bo nie całkiem dobrzy i nie do końca źli, to jednak jakby nie z tego świata, a i poeta przecież nie jest kimś zwyczajnym, prostym. Losy jej bohaterów są też przewrotne – tu nie ma miejsca na nudę i senne bytowanie –stają się zawrotnym życiem na krawędzi. Czasami czytelnik pewnie wolałby tego nie próbować, jest jednak też coś, czego na co dzień w życiu nam brakuje – jakaś tajemniczość, nieuchwytne obcowanie z prawdą o życiu...
napisał m.in. w Posłowiu Andrzej Dębkowski – Wydawca i Redaktor książki .

…a oto kilka wierszy…

czuję zapach maciejki
myśli – obracam w jedną stronę
jak klucz w drzwiach

przed chwilą jeszcze w chaosie ludzkich emocji
we wrzawie dworca
synkopowanej zgodnie z rozkładem jazdy
w ulicznym pośpiechu
wstrzymywanym jedynie na czerwonym świetle

rozglądam się i zapamiętuję
każdy dowód na istnienie wzajemności
nim wchłonie ją milczenie czterech ścian
otwieram okno

światło nie porusza się w próżni
przeciska się między rzęsami
obmywa w porcelanowej misie
wlewa strumieniem
w rozgrzane ciała
przenika z cząstki do cząstki
faluje

z kałuży rozlanej przez Morganę Le Fay
wyłania się w kolorowej impresji



ubywanie
codziennie trwa casting na bycie sobą
za wcześnie na siedzenie w loży

zmęczenie – owszem – w samą porę
niepotrzebnie jednak zostawia ślady
pozwala zapomnieć o chwili
pamięta co działo się pół wieku temu
a przecież czas nie gra tu żadnej roli
zresztą stare role straciły przydatność
teraz nikomu nic nie mówią
do spełnienia pełno nowych
i tak nieustannie

bogactwo ról
wielość zmęczeń
trwałość śladów

aż do wypełnienia

kocham z tobą rozmawiać
gdybyś nie spytał mnie wtedy o Boga
niewiele zadziałoby się między nami
nie byłoby bluesa ani rock & rolla
nie byłoby szczęścia ani cierpienia
nadal martwe byłoby moje ciało


 błękitny skrzypek w Thyssen-Bornemisza
jak baletnica wiruje lekko na palcach
wspina się po cyrkowej cienkiej linie
by nie zakłócić dziecinnej radości
młody byczek wciąż marzy o pięknej dziewczynie
koloryt obrazów w dźwięku wyśniony
kusi płomiennym bukietem i białym welonem
witebska opowieść wabi czarem
korzenie sięgają bruku krzyża i obłoków
wiatr rozwiewa pejsy
zdejmuje kapelusze
poezja przemyka madryckim bulwarem
mieszają się dwa światy
w siódmym niebie Bella z Chagallem
falują wolnością wieczni kochankowie
a niebieskie skrzydło z zegarem
stoi jak wryte
bo nawet czas dziś tutaj stanął na głowie