czwartek, 5 listopada 2015
lepsi
rąbek prawdy wystarczy
praktycznie nie lubią ofiar
czasami ubolewają nad losem
obcych plemion
pani z warzywniaka doradzają
jakby wiedzieli cokolwiek więcej
sami mniej solą zupę
kierują retoryczne pytania
do upadłego
tak jakby można było
zarazić się odpowiedzią
szare ptaki
przed oczami szara ściana z paneli
szare wrony i gawrony
osłupiałe na dachu budynku
to znów przelatujące błyskawicznie
drgające punkty jak ze starych filmów
nie tyle rytmicznie co znienacka
na udrapowanym mgłami tle
wykonują nagły lot
i znikają za węgłem
niespodziewanie
zaskakują
zjawiając się jak migotanie
stąd wszystko wydaje się inne ...
zza szyby słońce puszcza oko
licho
połyskuje ginie znów błyszczy
zgrzyta po szynach tramwajów
jakby dawało znaki
bezwiednie łapię zwierciadło
próbuję chwycić oddech
(przecież nie zajączka)
jedynie równowagę aby linia ciągła
na wykresie łączyła odpowiedni punkt
z punktem
odniesienia proste
i jasne
tym razem nie odwiedzę zmarłych
jutro - pierwszego listopada
serce pulsuje mi jak w ogniu świec
...otoczone wieńcem
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
maski,maseczki i inne akcesoria *** nigdy nie lubiłam masek w liceum nakładałam na siłę przysposobienie obronne to lekcje pachnące gu...
-
czuwanie teraz czuwam od wielu godzin czujna jestem na każdy świst każdy dźwięk powyżej zwykłości oddechu zwykłość - cóż to za sło...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz