trochę jakby nie z
tej ziemi
Kantata na sześć cztery lub dwa 
skrzydła Rozwija w bólu
egzystencji Zaprzecza istnieniu
duszy Nie ważne bratniej czy siostrzanej
Płeć odbija się w lustrze Rozmyta
plama na szarej pościeli Wyciekła z przełyku
jak rozpacz zatopiona ostatnią kroplą
wódki Zabrakło nadziei Przybyło
kłamstw Każda droga dobra
by dotrzeć do wnętrza Sumienia
upadłych i potykających się choćby o krzesło
są bardziej lub mnie wrażliwe Jedynie
emocje i świadomość określa
pozycje Dotąd nieznane 
rano może okazać się wybawieniem
 
 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz