http://pisarze.pl/poezja/8863--wiersze-tygodnia-irena-tetlak-02-03-15.html
poniżej kilka wybranych wierszy :
wiersz to tylko pretekst
jak łuk triumfalny
w promieniu ulic
błądzisz po mapie myśli
i odnajdujesz realnie
punkt odniesienia
kwestia gustu
nie wszystko jest sprawą sensu
metafory zawisły na ostrzu noża
sytuacja jakby bez precedensu
by pod naskórek zajrzeć
wystarczy skaleczenie
i już boli
aby sięgnąć nieco głębiej
trzeba do trzewi przebić
rozwarstwić
rozprawić
wywlec bez skrupułów
a Celina nie lubi wywlekania
dużo rozmyśla a potem łyka
proszki na sen – nie działają
więc czyta kolorowe szmatławce
brzoza
jej kora przypomina kalię
życie przytula po kawałku
ledwie odciska ślady piersi
na gładkiej skórze tatuaż
ryt kolagenowych płatków
młodziwo sączy na powrót
– dojrzewamy pełniejsi
październik
jak ogień z gardzieli smoka
szalony płomień w czerwieni i żółci
rdzą zżera ostatki lata
obnaża konary
ukazuje oczom nagość
jesienny wiatr liście goni wąwozami
resztki nastroju wymiata
jedynie orzechy całe jeszcze
przypominają o sile życia
wspomnienie
Celina po wyjeździe pisywała czasami listy
uzbierał się niezły pakiecik leżał ponad
ćwierć wieku w pudełku po łakociach
wtedy nie było smartfonów komputerów
tych wszystkich komunikatorów on-line
skracających ludziom drogę do zwierzeń
z entuzjazmem po obronie wysłała telegram
teraz dopiero dotarło do niej - była zawsze
słodkim dzieciakiem i dzieliła radość
niczym wedlowskie czekoladki
od czerwca do czerwca
mierzymy wzrokiem
uśmiechy
zza sterty codziennych spraw
podglądamy
czas
na swoich twarzach
scałowujemy z ust
truskawkowy mus
bajka na dzień dobry
nawet wiersz letni leni się od rana
nie ma ochoty – nie to co koty
one wyciągają grzbiety
jak arkady jeden za drugim
stąpa dostojnie na poduszkach
(kocich paluszkach)
dotyka ledwie
niewidocznym śladem
ale ja przecież nie mam kota
nie miauczy i nie łasi
się aby dostać miskę mleka
jest bezinteresowny
i potężnie mały
zagląda jedynie do środka
gdy spodziewa się wiersza
jakby mało było dziury w całym
przed sezonem
zabierz mnie w podróż
zanim porwie mnie wrzesień
ptaki fruwają nisko nad głową
słońce spadło na drugi plan
krople po szybach stukają miarowo
nadchodzi jesień
zabierz mnie w podróż
nim na skroniach osiądzie szron
paryskie impresje
popijane deszczem croissanty
zapamiętam mgliście
jak atmosferę deptaka pod wieżą Eiffla
zroszone różnobarwne pejzaże
malowane w mojej głowie
niczym na płótnie zwilżonym Sekwaną
wciąż oczekują nasycenia ledwie tknięte
delikatnie spięte dwoma przęsłami
mostu którego nie było w przewodniku
gałązka
ułamana przez wiatr
niesiona powiewem
zagubiona w nieznanym
spadła tuż pod stopy
i stała się światem całym
podniósł ją
wypuściła listki
różnica zdań
Celina chce żyć bez złudzeń
wie od dawna że świat może być piękny
ale nie wyssała radości z mlekiem matki
zresztą w genach nie ma optymizmu
człowiek bardzo stara się być aniołem
a mimo to nie dba o anielski spokój
wierzy że ludzie mogą być wspaniali
i nie zmienia zdania – o ile
udaje się zapomnieć o wczorajszym piekle
negatywy pokryte zmarszczkami
ukrywają miłość
pomiędzy rzęsami nieba
wypełnione bezmiarem
gdy błony przenika światło
– żyją
* * *
w koronie splecionych dłoni
rodzi się wielka
siła
bliskości
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz