Podwórko
Tato w tym roku owoce marne
jak bilardowe kule turlają się jabłka
po wydeptanym podwórkowym suknie
czasami te mniejsze całkiem zielone
robaczywki i opadłe śliwki
jak żetony w kasynie
zagarniam na stertę
i myślę ile warte
to życie
nim minie Tato zbieram owoce
dbam jak mówiłeś jak mogę
spadają niczym prosto z nieba
na trawiastą podłogę
wiśni nie ma ani jednej na czubku
tortu przy tej okazji nie będzie
skwar spalił część na drzewach
resztę wydziobały ptaki
przysiadały wśród gałęzi jak na grzędzie
gasiły pragnienie wiśniowym sokiem
jakby czerwonym winem wzniosły toasty
pod niebem wysokim
Tato w tym roku drzewa schną z tęsknoty
choć gwarnie przesiadują w nich ptaki
z ptakami bawią się motyle
tak noc i dzień
niestety wiem że są tu tylko przez chwilę
Tato w tym roku nie zakwitła dotąd biała róża
pierwszy taki rok pożółkły liście w lipcu
chociaż wczoraj padał deszcz - przeszła burza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz