dzieci nie tego boga
to nie tędy miała płynąć
rzeka
ludzi których nie sposób
zatrzymać
policzki dopiero co piekło
słońce
teraz sól oczy barwi bladym
różem
pachnące wanilią całkiem
nieduże
drewniane koniki bujane
zbyt ciężkie na dziecięce
plecy
padły jak pierwsze słowa
trudne do zrozumienia
podszepty
w głowach ich ojców niesione
dalej
idee chowane w pacierze
kołyszą sen dotąd nieznany
tak jak kismet między wierszami
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz